Scooter
cały czas przyglądał się Justinowi, gdy ten siedział przy barze z Kaylą.
Kolejną laską, którą załatwił ochroniarz tylko po to, żeby zobaczyć, jak długo
Bieber będzie w stanie wytrzymać nie przyznawając się, że tęskni za tą
dziewczyną, z którą spędził weekend w Nowym Jorku po ostatnim koncercie.
Meksykanin wiedział, że Vera z którą rozmawiał przez cały wieczór była tą, o
której myślał Jus, jednak stwierdził, że nie ma potrzeby informować chłopaka o
jej obecności w klubie. Jeśli przeznaczone im było się spotkać, w końcu do tego
dojdzie, prędzej lub później.
Zwłaszcza,
że Bieber sam się zorientował, że dziewczyna jest „na wyciągnięcie ręki”. Scooter
z rozbawieniem patrzył, jak chłopak biegnie za Verą do wyjścia i znika w
ciemnościach. Opadł z powrotem na kanapę, wymyślając przemowę, którą walnie
Justinowi, gdy ten raczy wrócić. Miał mu w końcu powiedzieć, gdy będzie
opuszczał klub, tak czy nie? Bieber i tak się nią nie przejmie, ale Scooter
będzie miał spokojne sumienie, wiedząc, że przyłożył się do pracy. W końcu za
coś mu płacą… i to nie mało. Wziął łyk drinka.
Po
odczekaniu pół godziny wybrał numer do Suzie.
-
Halo? – odezwała się dziewczyna.
-
Cześć, Suz – powiedział Scooter i uśmiechnął się. Nawet telefoniczna rozmowa z
przyjaciółką Justina poprawiała mu humor – czy w barze jest może Jus?
-
Tak – odpowiedziała ze śmiechem – przed chwilą przyszli z tą samą dziewczyną,
co trzy miesiące temu. Swoją drogą, jedyną, którą tu przyprowadził. Tyle z nim
wytrzymała?
Scooter
odetchnął. Czasami Bieber był tak przewidywalny…
- W
sumie nie wytrzymała… Nie mogę uwierzyć, że zabrał ją na randkę do ciebie,
znowu – powiedział Scooter.
- A
co jest nie tak z tym barem? – oburzyła się dziewczyna. Ochroniarz uśmiechnął
się pod nosem słysząc pretensje w głosie Suz.
-
Znajduje się przy autostradzie i większość kierowców zatrzymujących się w nim
upija się do nieprzytomności, co wprowadza dość… specyficzną atmosferę, która
niespecjalnie jest idealna na randki.
Suzie
się zaśmiała. Miała cudowny śmiech.
-
Im się najwidoczniej bardzo tu podoba. Siedzą przy stoliku w kącie, jedzą
frytki i rozmawiają. Ich śmiech słychać w całym barze – Suzanne brzmiała na
rozmarzoną, pewnie przyglądała się tej dwójce – Justin wygląda na szczęśliwego
jak nigdy, choć jest trochę spięty. Jak na
gwiazdę ma bardzo niskie poczucie własnej wartości. Nawet ja widzę, że
ta dziewczyna nie ma zamiaru go zostawić…
-
Jakie to urocze – zakpił Scooter, jednak jego uśmiech przeczył słowom. Szkoda,
że Suzie go nie widziała…
-
Ej, Scootie – powiedziała Suz po chwili milczenia – wychodzą.
Ochroniarz
zastanowił się. Jeśli kazałby teraz Justinowi wracać do domu najprawdopodobniej
straciłby pracę… chłopak za dużo płacił, by mógł sobie na to pozwolić.
-
Powiedz im, to znaczy jemu, że znowu ma wynajęty pokój w St. Regis – zdecydował
w końcu Scooter – i nie mam zamiaru się pojawić, żeby sprawdzić co robią.
-
Jasne – Scooter dosłownie mógł wyczuć uśmiech dziewczyny – to zadzwonię później
żeby powiedzieć jak poszło, dobrze?
-
Mam inny pomysł. Nie wyszłabyś gdzieś ze mną? – czy on to naprawdę powiedział?
Rok czasu bał się zaprosić gdzieś dziewczynę, a teraz wypalił to bez
zastanowienia…
Na
sto procent go wyśmieje.
-
Jezu, Scootie – westchnęła Suzanne – wreszcie zapytałeś. Jutro, o piętnastej?
-
Tak, ale ja wybieram lokal – meksykanin nie mógł uwierzyć w swoje szczęście – i
płacę – dodał po chwili.
-
Jasne – dźwięczny śmiech Suzie był dla niego najlepszą nagrodą – ale teraz idę
gonić nasze gołąbki, żeby mi czasem nie odleciały.
KONIEC
______________________________________________________________________
Wow. To już epilog. Możecie w to uwierzyć? Ja nie.
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali ze mną do końca tej pełnej błędów historii, dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia :) Na chwilę obecną jest ich okolo trzynastu tysięcy pięciuset i mam nadzieję, że liczba ciągle będzie rosła.
Myślę, że sequelu raczej nie będzie, bo co miałabym w nim napisać? Jednak nie wykluczam możliwości powstania paru one-shotów z wspólnej przyszłości Justina i Very.
A na koniec prośba- czy każdy kto to przeczyta, obojętnie, dzisiaj, jutro, za miesiąc czy za rok mógłby to skomentować? Było by mi bardzo miło.
Pamiętajcie też, że to, że kończę #72 nie znaczy że kończę przygodę z blogowaniem i w tym miejscu chciałabym was (ponownie, haha) zaprosić na mój DRUGI BLOG :) !
I na tym kończę przydługawą końcową notkę autorską.
Całuję Was wszystkich, starych, nowych i przyszłych czytelników-
Arabelle.