Wiedząc, że przyjaciółka w żadnym wypadku mi nie odpuści, pozwoliłam jej zając się moimi włosami i paznokciami, a sama w tym czasie opowiedziałam jej poprzednią noc i spotkanie z Justinem- pominęłam tylko niektóre fragmenty, jak na przykład anegdoty opowiadane przez Suzie. Wiedziałam, że Julie by ich nigdzie nie udostępniła, ale czerpałam jakąś chorą satysfakcję z tego, że wiem coś o takiej osobie jak Bieber, czego nie wie nikt inny. Jeśli w grę wchodzi Justin Julie jest wspaniałym słuchaczem i tak było i tym razem. Ani razu mi nie przerwała, jedynie robiła to w momentach w których opowieść tego wymagała.
Gdy skończyłam opowiadać brunetka stała przez parę sekund z rozdziawioną buzią, po czym zabrała się do pracy jeszcze szybciej i dokładniej.
- W końcu masz randkę z Bieberem! – powiedziała tylko.
- To. Nie. Jest. Randka.
- Jasne. – kłócenie się z Julie w takich sytuacjach nie miało najmniejszego sensu; ona i tak zawsze miała rację, nawet gdy mówiła, że niebo jest fioletowe i zrobione z jeży*. Zdążyłam się już przyzwyczaić.
Efekt końcowy był… woah. Nawet mi podobało się, jak wyglądałam, chociaż jedynym, co było moim wkładem w moją prezencję były ciuchy. Julie odwaliła kawał dobrej roboty, skręcając mi włosy w idealne loki, malując paznokcie na karminowy kolor i ozdabiając mi twarz delikatnym makijażem. Wszystko cudownie współgrało z oliwkowymi legginsami, czarną bluzą z napisem „Love you if you taste like chocolate” i bordowymi vansami. Jak zwykle dodałam biżuterię, ale tym razem był to tylko biały zegarek i złoty łańcuch.
- Jesteś śliczna – powiedziała Julie.
- Tylko dzięki tobie i prawie tak jak ty – odpowiedziałam jak zawsze i zgodnie z prawdą.
Julie była najśliczniejszą dziewczyną jaką w życiu spotkałam i gdybym tylko wolała własną płeć nie wypuszczałabym jej z łóżka. Miała idealną figurę i brązowe włosy sięgające do pasa, jednak nie tego jej zazdrościłam; głównym przedmiotem mojej zazdrości od zawsze były jej idealne nogi i cera. Nigdy nie widziałam, żeby używała podkładu czy chociażby korektora a nóg mogła jej pozazdrościć prawie każda modelka. Niektórzy to mają szczęście…
- Nie wygłupiaj się. Do mnie ci dużo brakuje – zażartowała – i Vera? Nie musisz wracać na noc do domu, wystarczy, żebyś mi jutro, czy kiedyś tam, jak już wrócisz, opowiedziała jak było.
- Julie, kocham cię, ale jak się nie zamkniesz to cię zamorduję. Ja nie idę na randkę!
Julie już otwierała usta, żeby mi coś odpowiedzieć, gdy przerwał jej dzwonek do drzwi. Serce mi stanęło tylko po to, by za chwilę bić tak szybko, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi.
- Otworzę – mruknęłam.
- Vera! – krzyknął Justin, gdy ledwo uchyliłam drzwi – gotowa na naszą randkę?!
- Ha! – Julie chyba pokonała wstyd i nieśmiałość spowodowane obecnością Justina i wróciła do swojego standardowego zajęcia, czyli zaśmiewania się ze mnie – mówiłam, że on ewidentnie zapraszając cię miał na myśli randkę.
- Justin – powiedziałam zrezygnowana – my nie idziemy na randkę.
- Jasne – mrugnął do mnie. Czy oni się jakoś umówili, czy Justina z jego Gwardią Fanek łączą jakieś parapsychiczne więzy?
- Julie, my wychodzimy! – krzyknęłam do przyjaciółki. Pomachała mi z uśmiechem. Zatrzasnęłam drzwi za nami, wzięłam Justina za rękę i pociągnęłam za sobą w kierunku schodów.
- Musiałeś jej mówić o tej randce… - pokręciłam głową, gdy wyszliśmy już na chodnik.
To znaczy ja wyszłam, a Justin nadal chował się w cieniu budynku. Posłałam mu pytające spojrzenie, a on tylko wskazał głową w grupkę nastolatek nadchodzących z prawej strony, pokazując palcami milczenie. Ah, te przywileje umawiania się z gwiazdami… Stop. Ja się z nim nie umawiam.
Gdy dziewczyny przeszły, Justin rozejrzał się na boki, wyszedł z cienia, chwycił mnie za rękę po czym w ekspresowym tempie znaleźliśmy się jego samochodzie… w którym rzeczywiście leżała jego komórka.
- Ej, Jus?
- Hm? - Skoro miałeś swój telefon przy sobie, a na bluzie ci nie zależy, po co przyjechałeś? – w myślach już ułożyłam idealną odpowiedź.
- Chciałem cię zobaczyć, a pisanie na Twitterze jakoś nie wchodziło w grę. – no tak. Publiczne zaproszenie na ra… spotkanie do Justina Biebera mogło wzbudzić niemałe zainteresowanie. – Bluza była idealną wymówką.
Tak! Ucieszyłam się jak idiotka.
- Jesteś uroczy – powiedziałam. Momentalnie z ust Justina zniknął szeroki uśmiech, gdy odwrócił się w moją stronę. Muszę przyznać, że byłam nieźle wystraszona.
- Ja. Nie. Jestem. Uroczy. – powiedział – mogę być gorący, seksowny, przystojny, ale nie uroczy.
Znowu dał się sprowokować. Uwielbiam to. Trzy czwarte facetów właśnie w ten sposób reaguje, gdy dziewczyna im mówi, że są słodcy czy uroczy.
- Jesteś uroczy – powtórzyłam z uporem – patrz na ten uśmiech – wskazałam jego usta, w tym momencie zaciśnięte w wąską kreskę – a oczy? Takie duże i ciepłe… jak u szczeniaczka. Jesteś uroczy.
Mina Justina. Chyba przegięłam.
- O nie… - wymruczał. Chłopak wychylił się ze swojego miejsca i wyciągnął ręce moją stronę. Nie przeczuwając tego co nadejdzie nie cofnęłam się ani go nie odtrąciłam… co było DUŻYM błędem. Dłonie chłopaka od razu znalazły się na moim brzuchu, i zaczęły mnie łaskotać. O nie. Nienawidzę łaskotek.
- Justin! – wykrztusiłam, miedzy atakami śmiechu – przestań mnie łasko…
- Odwołaj to – powiedział, jednak nie przestał mnie torturować.
- Ale… przecież… jesteś… uroczy! – dokończyłam ze zwycięskim uśmiechem, który zaraz zniknął w salwie śmiechu.
- Słucham? – co wydawało się nie możliwe, ręce chłopaka zaczęły łaskotać mnie jeszcze bardziej.
- Jesteś…
- No, jaki?
- Dobra, już! – poddałam się – nie jesteś uroczy! Justin odchylił się na swoje miejsce i popatrzył na mnie ze zwycięskim uśmiechem.
-… jesteś najbardziej uroczym chłopakiem na świecie! A teraz jedźmy już, gdziekolwiek mnie zabierasz i pozwól mi złapać oddech. Łaskotki powinny być zakazane i wykorzystane jako tortury.
- Ty podstępna, mała blondynko – powiedział, jednak nie łaskotał mnie więcej. - Uważaj na słowa, skarbie – powiedziałam do niego – ja też mogę posunąć się do tortur.
- Proszę bardzo – podniósł ręce do góry.
- Jesteś niepoprawny. – zaśmiałam się – a teraz jedź już.
Justin ruszył bez słowa, a ja nie mogłam powstrzymać wpełzającego na moje usta uśmiechu. Czy to źle, że ten chłopak tak na mnie działał? Cholera, naprawdę dobrze czułam się w jego towarzystwie. Potrafiłam się szczerze śmiać, tak jak przy Julie. Jechaliśmy przez Nowy Jork w godzinach szczytu, więc zajęło nam to mnóstwo czasu. Nie rozmawialiśmy, jednak ponownie cisza nie była krępująca. Wiem, że się powtarzam (nawet w myślach) ale było to dla mnie tak zaskakujące, że nie mogłam się nadziwić. Towarzyszyła nam jedynie cicha muzyka lecąca z radia i głośniki w samochodzie Justina były bardzo dobrej jakości (czemu ja się dziwię) więc czułam się prawie jak na koncercie.
Gdy skończyła się „Kiss me” Eda Sheerana moich uszu dobiegły znajome dźwięki. Chwila, czy to nie jest czasem…
- No nie wierzę – mruknął Justin, przewrócił oczami i zaczął nucić.
- Jus?
- I’ll never let you go…tak?
- Czy to jest…? – to zdecydowanie była jakaś jego piosenka. Gdybym tylko wiedziała jaka… Chłopak przewrócił oczami i śpiewał dalej.
- Kiepski sposób na podryw – powiedziałam, skutecznie go uciszając – zwłaszcza, że nie jestem belieberką.
- Aha! – krzyknął zwycięsko – jednak rozpoznajesz moje piosenki!
- Trudno się pomylić, jeśli głos obok mnie i ten dobiegający z radia prawie się nie różnią. Swoją drogą, propsy- myślałam, że bardziej miksujecie utwory.
- No wiesz. Ja posiadam naturalny talent, nie muszę ulepszać swojego idealnego głosu – narcyz.
- Jesteś taki uroczy, gdy się przechwalasz.
- Obraziłaś mnie – oznajmił śmiertelnie poważnie. Musiałam się zaśmiać – nie rozmawiam z tobą. Ha! Ciekawe co powiesz, jak dojedziemy na miejsce.
- A podobno ze mną nie rozmawiasz?
- Jesteś okropna.
- Jus… a ty jesteś uroczy. Chłopak ostentacyjnie mnie zignorował i wrócił do nucenia, tym razem „Troublemaker” Olly’ego Mursa. Cóż, muszę powiedzieć, że gust muzyczny Justina był bardzo podobny do mojego.
- Skarbie? – zaczęłam słodko – powiesz mi, gdzie jedziemy?
Bieber pogłośnił radio. Ah, tak? Zmrużyłam oczy i popatrzyłam na niego, po czym wyciągnęłam komórkę z tylnej kieszeni. Twittera miałam już włączonego.
V. (@caligenyphobia)
Czy celowe ignorowanie kogoś jest oznaką jakiejś choroby?
Kliknęłam „wyślij” i trochę mnie zamurowało, gdy dokładnie w momencie załadowania się mojego Tweeta zawibrowała komórka Jusa. Chłopak odblokował telefon i przeczytał wiadomość, po czym się uśmiechnął.
Justin Bieber (@justinbieber)
@caligenyphobia według mnie chorobą jest nadużywanie słowa uroczy.
Woah. Justin dodał moje konto do ulubionych. Tak jak ja jego zresztą…
V. (@caligenyphobia)
@justinbieber jak ktoś wybitnie zasłużył na takie określenie, to nie jest żadna choroba.
Justin Bieber (@justinbieber) @caligenyphobia i vice versa, skarbie.
____________
DODAJE ROZDZIAL Z KOMORKI, wiec sorry za wszystkie bledy :O
*parafraza tekstu z "Mechanicznego Aniola" jednej z moich ulubionych ksiazek
mega rozdział!
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa gdzie Justin zabiera Vere ^^
czekam na next xoxo
@lixvyl
Świetny rozdział! Uwielbiam to! Ale słuchaj, możesz mi powiedzieć o co chodzi z tym, że "w pełni utożsamiasz się z główną bohaterką"?
OdpowiedzUsuńchodzi o to, ze ja tak jak Vera nie jestem belieberka i wiekszosc tego co ona mowi mogloby wyjsc z moich ust :) tak samo z przemysleniami, wygladem czy upodobaniami kulinarnymi
UsuńAha spoko;]
UsuńSuper rozdział na prawdę kocham <3 ściskam xoxo i całuje ;* czekam na nexta ;**
OdpowiedzUsuńtak mi sie cieplo robi na serduszku jak czytam Wasze komentarze :') milo, ze komus podoba sie co pisze ♡
Usuńciekawe gdzie on ją zabiera... czekam z niecierpliwością na nowy :*
OdpowiedzUsuńpodoba mi się strasznie, jak zwykle zresztą :D
@magda_nivanne
Rozdział jest po prostu świetny! Uwielbiam to opowiadanie, jest cholernie ciekawe!;];];] A, mam pytanie. Co ile czasu masz zamiar dodawać rozdziały? Bo w informacjach pisałaś, że co tydzień w środy tak? Ale skoro masz już nawet skończony epilog to może mogłabyś je dodawać częściej? W końcu niektórzy codziennie piszą nowe rozdziały i je dodają, a ty masz już wszystko zrobione, więęęc...
OdpowiedzUsuńjuz pisalam wczesniej przy innym komentarzu i do informacji tez dodalam, ze bede publikowac w srody i soboty, bo nie chce zeby opowiadanie za szybko sie skonczylo (ma tylko 17 rozdzialow + prolog i epilog)
Usuńwielkie dzieki za komentarz i za to, ze w ogole czytasz! :*
sciskam, A.
Aha spoko...No zdziwiona jestem, że to tylko 17 rozdziałów...Planujesz pisać 2 część czy coś?? A i jeśli chodzi o twojego nowego bloga, to próbowałam na niego wejść ale nie mogłam:( Pisało, że taki blog nie istnieje.
Usuńbelievetour-fanfiction.blogspot.com
Usuńszczerze mowiac zastanawialam sie nad druga czescia, jednak stwierdzilam ze po zakonczeniu zrobie cos w rodzaju ankiety- czy czytelniczki beda wolaly cala druga czesc, czy po prostu cos w rodzaju skeczy, tak jakby opisane osobne wydarzenia, ale niepolaczone w calosc (przepraszam za bledy, pisze z komorki)
Fantastyczny <3333
OdpowiedzUsuń