Justin obudził się jakieś pół godziny po tym, jak
wyszłam z łazienki. Usiadł na łóżku ciągle zaspany i uroczym gestem przetarł te
cudowne oczy. Najpierw rozejrzał się zdezorientowany, po czym zawiesił wzrok na
mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Cześć – powiedział ochrypłym od spania głosem i
się przeciągnął. Prawie zamruczałam, patrząc na niego.
- Dzień dobry, panie Bieber.
- Jak mi się dobrze spaaaało – ziewnął
przeciągle, przeciągając się.. Zaśmiałam się.
- Masz ochotę na śniadanie? Ja już jadłam, ale
zostawiłam coś dla ciebie – machnęłam ręką w kierunku stolika, na którym leżało
jeszcze parę naleśników, Nutella, dżem, śmietana i sos czekoladowy. – lubisz
naleśniki mam nadzieję?
Bieber spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- A kto nie lubi?
- Julie – wzruszyłam ramionami.
- Jak możesz przyjaźnić się z kimś, kto nie lubi
naleśników? – spytał, zdziwiony.
- To całkiem fajne – odpowiedziałam szczerze –
wtedy dla mnie zostaje baaardzo dużo.
Justin pokiwał głową ze zrozumieniem, dając mi
znak, że aprobuje mój punkt widzenia.
- Mam pomysł! – krzyknęłam nagle, klaszcząc w
dłonie. Justin wzdrygnął się słysząc głośny dźwięk – mogę, Jus? Prooooszę…
Szatyn musiał uznać, że jestem niesprawna
psychicznie, ale skinął niepewnie głową. Pisnęłam jak mała dziewczynka i
wyskoczyłam z łóżka, czując na sobie taksujące spojrzenie chłopaka.
- Zamknij oczy, Bieber – powiedziałam do niego, a
on, o dziwo, przymknął powieki i opadł z powrotem na poduszki.
Podbiegłam w podskokach to stolika i nałożyłam na
talerzyk naleśnik.
- Jus, lubisz dżem? – zapytałam, krojąc naleśnik
na cztery, w miarę równe, części.
- Zadajesz dziwne pytania. Lubię.
Pierwszą ćwiartkę posmarowałam dżemem i zwinęłam
w rulonik. Przełożyłam ją biały, podłużny talerz.
- Nutellę?
- Tak.
Drugi naleśnik dołączył do pierwszego, złożony w
ten sam sposób.
- Śmietanę?
- Tak.
- Sos czekoladowy?
- Lubię!
Po chwili na talerzu leżały cztery naleśnikowe
ruloniki, ozdobione czekoladowym sosem i „kwiatkami” zrobionymi ze śmietany.
Całość wyglądała całkiem nieźle. Wzięłam jeszcze nóż oraz widelec i z tak
przygotowanym śniadaniem usiadłam na łóżku obok bruneta.
- Panie Bieber, pańskie śniadanie – powiedziałam.
Jus otworzył oczy i wziął ode mnie talerz z naleśnikami.
- Sztućce?
Posłusznie wyciągnęłam w jego stronę dłoń z nożem
i widelcem, jednak w połowie drogi zmieniłam zdanie.
- Ej, Jus?
Chłopak przewrócił oczami.
- Tak, możesz – powiedział tylko z westchnieniem.
- Skąd wiesz, co chcę zrobić? – zapytałam
skonsternowana.
- Nie mam zielonego pojęcia, co chcesz zrobić.
Ale zdążyłem już poznać to twoje „ej, Jus” i wtedy zawsze o coś mnie prosisz.
Chociaż może „prosisz” to nieodpowiednie słowo. Nie mam możliwości odmowy,
prawda?
Spojrzałam na niego niczym bazyliszek, a chłopak
się ciepło zaśmiał.
- Więc? Co chcesz zrobić? – nawet nie męczyłam
się tłumaczeniem mu, ze o nie prawda, bo cóż… rzeczywiści chciałam go o coś
poprosić.
- Otwórz buzię.
W skupieniu odkroiłam kawałek pierwszego
naleśnika i nabiłam go na widelec. Justin uważnie śledził wzrokiem moje dłonie.
- No otwórz tą buzię Bieber, nie otruję cię –
Justin posłusznie pokazał ząbki.
Po paru minutach wszystkie cztery naleśniki wylądowały
w brzuchu Justina.
- Pyszne – ocenił. Uśmiechnęłam się do niego.
- Fajnie, że ci smakowały.
Wstałam z łóżka i wziąwszy już pusty talerz od
Biebera, odłożyłam go na stół i poszłam umyć ręce- całe się kleiły od dżemu i
polewy czekoladowej.
Gdy wróciłam, Justin nadal siedział na łóżku,
tylko miał już na sobie dżinsowe spodenki, oczywiście opuszczone bardzo nisko. Pod głowę włożył poduszkę, którą
opierał o zagłówek, a nogi miał wyprostowane. Usiadłam obok niego w tej samej
pozycji. Policzek oparłam o jego ramię.
- Justin?
- Hm?
- O której mnie odwieziesz? – zapytałam, mimo, iż
całą duszą błagałam, by tego nie robił. Byłam w takim stanie, że dałabym się
nawet porwać, jeśli to on byłby porywaczem.
- Jeszcze nie teraz – odpowiedział. Uśmiechnęłam
się.
- Ale wiesz, że w końcu będziesz musiał to
zrobić?
- Zdaję sobie z tego sprawę, jednak na razie mam
cię tylko dla siebie.
Lekko mówiąc, zatkało mnie, gdy usłyszałam jego
odpowiedź. Jeszcze mocniej się do niego przytuliłam. Pachniał tak cudownie…
mogłabym go nie wypuszczać.
- To nie puszczaj – usłyszałam szept chłopaka i
zdałam sobie sprawę, że ostatnią myśl powiedziałam na głos. Ups.
Leżeliśmy i rozmawialiśmy jeszcze jakąś godzinę.
Czułam, że oboje mamy ochotę tak zostać, jednak Justin w końcu wyplątał się z
moich objęć i poszedł okupywać łazienkę. Gdy usłyszałam, jak puszcza wodę z
braku lepszych zajęć wezwałam hotelową obsługę. Pojawił się młody chłopak,
który niesamowicie irytował mnie swoimi spojrzeniami na moje odkryte nogi, więc
gdy tylko spełnił moją prośbę (posprzątał po śniadaniu) zatrzasnęłam za nim
drzwi. Dobrze, że Jus tego nie widział- miałam wrażenie, że nie spodobałoby mu
się zachowanie chłopaka.
Siedząc sama w pokoju hotelowym i słysząc lecącą
wodę w łazience wpadłam w jakiś dziwny, melancholijny nastrój, zapewne
spowodowany tym, że są to moje ostatnie minuty w towarzystwie Justina.
Śmieszne, prawda? Smutno mi, że zostawię kogoś, kogo znam zaledwie trzy dni.
Weekend, trzy dni, siedemdziesiąt dwie godziny. I to nie pełne siedemdziesiąt
dwie godziny.
Miałam ochotę krzyczeć i coś rozwalić. Dlaczego
Justin nie mógł być zwykłym chłopakiem, z którym mogłabym stworzyć zwykły
związek?
Na szczęście (lub może nieszczęście), gdy już
szukałam w głowie odpowiedzi na dręczące mnie pytania drzwi od łazienki się
otworzyły. Przymknęłam oczy, gdy pojawił się w nich Bieber, z prostej
przyczyny- żeby nie widział moich łez.
- Hej, skarbie – nawet nie usłyszałam, jak Justin
do mnie podszedł. Nagle po prostu zarejestrowałam jak kuca przy moich kolanach.
Czułam na sobie jego wzrok, jednak uparcie nie otwierałam oczu – nie musisz
zamykać oczu na mój widok, aż tak okropny chyba nie jestem.
Nie uśmiechnęłam się, mimo, że doceniałam jego
próby rozładowania sytuacji żartami. Usłyszałam, jak westchnął zrezygnowany.
Ciekawe, co on myślał o mnie? Czy w ogóle myślał o tym, że prawdopodobnie
więcej mnie nie zobaczy? Szanse są na to jak jeden do stu…
Pff. Jeden do pieprzonego tysiąca.
Próbowałam liczyć w myślach do dziesięciu, a
potem do dwudziestu, żeby się jakoś uspokoić, jednak nic to nie dało. Właśnie
zaczynałam trzecią dziesiątkę, gdy rozproszył mnie dotyk dłoni Justina na moich
kolanach.
-
Otworzysz ślepka? – szepnął chłopak, a mnie owionął zapach jego
miętowego oddechu.
- Nie – odparłam.
- To nie – powiedział chłopak i mnie pocałował.
Pocałował mnie. W pierwszej chwili miałam zamiar
go odepchnąć, jednak świadomość, że robi to ostatni raz… wplotłam jedną rękę we
włosy chłopaka, które były lekko wilgotne, a drugą położyłam na jego karku,
przyciągając go bliżej siebie. Justin ochoczo na to zareagował- po chwili
leżałam na plecach i czułam całą długością ciała ciało Jusa. Jego język
nieśpiesznie pieścił moje wargi, które w końcu rozchyliłam, dając mu niczym
niezagrodzony dostęp.
Odsunął się ode mnie po chwili i oparł swoje
czoło o moje. Znajdował się tak blisko, że widziałam wszystkie plamki w jego brązowych
oczach.
- Ha! – powiedział cicho – wiedziałem, że w końcu
mi ulegniesz i pozwolisz podziwiać swoje oczy.
- Nie ma czego podziwiać – burknęłam i się
odsunęłam. Bieber bez słowa pozwolił mi wstać, jednak czułam jak uważnie
śledził moje ruchy. Wstałam z łóżka i odeszłam od niego parę kroków.
- Czy możemy już jechać? – wiedziałam, że chłopak
chce coś powiedzieć, jednak nie zrobił tego. Co go powstrzymało? Wyraz mojej
twarzy? Nie mam pojęcia.
***
W milczeniu zeszliśmy do recepcji, gdzie okazało
się, że mamy nowy problem, który można było określić jednym słowem: paparazzi.
Justin, gdy tylko zobaczył tłum ludzi (wbrew wszelkim schematom, wcale nie
ubranych na czarno) zaklął i wyciągnął z
kieszeni spodni komórkę. Wykręcił numer, nawet nie patrząc na ekran, po czym
niecierpliwym gestem przyłożył urządzenie do ucha. Odeszłam od niego parę
kroków, nie chcąc podsłuchiwać i zajęłam się obserwowaniem paparazzich.
Wszyscy mieli ze sobą aparaty- jak nie powieszone
na szyjach, to kurczowo ściskane w dłoni lub przyciśnięte obronnym gestem do
piersi i prawie każdy z nich coś mówił. Próbowałam wyobrazić sobie Justina
między tą krwiożerczą masą… aż mnie dreszcz przeszedł. Ugh.
- Vera?
Odwróciłam się w kierunku z którego dobiegał głos
i zamarłam. O nie. Nie, nie, nie.
Dlaczego z tego tłumu z aparatem w ręce wyłonił
się mój były chłopak?
__________________________________________________________________________________
Po południu wróciłam do domu i cholera, ciągle nie mogę uwierzyć, że to już koniec...
Najlepsze dwa tygodnie w moim życiu.
Pozdrawiam wszystkich z obozu Lighthouse, chociaż mam nadzieję, że nikogo z was tu nie ma hahah XD kocham was skarby moje.
I dziękuję za wszystkie komentarze! Jesteście najlepsiejsi.
Jak komuś się nie chce pisać na blogerze, zapraszam na TT, #72ff
Jak komuś się nie chce pisać na blogerze, zapraszam na TT, #72ff
xoxo
wspaniały *.*
OdpowiedzUsuńOch, kocham to! <3
OdpowiedzUsuńkurczę, nie lubię szczęśliwych zakończeń, ale tu takie by mogło byc xdd
czekam na next i zapraszam do siebie 2191-justinbieber-fanfiction.blogspot.com
@Kwiatkowska04
wiesz co, dziwnie się czuję pisząc to, ale tęskniłam. i za Tobą (ok, to jeszcze dziwniejsze xd), i za 72. no i, oczywiście, za believe tour.
OdpowiedzUsuńwłaśnie, czy 72 nie oznacza wspólnie spędzonych godzin?
melancholijny ten rozdział, no i wciągnął mnie w swój klimat. bardzo lubię Twój styl pisania :)
@bizzlovey // tlumaczenie-precious
!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńno, dodał się ten pierwszy komentarz. wykrzykniki to oznaka frustracji :p
OdpowiedzUsuńSupcio :-) ciekawe co dalej <3
OdpowiedzUsuńcudoooooooooooooooooownyy jak zwykle <3 / Julecka090
OdpowiedzUsuńGenialny , czekam na nn <333
OdpowiedzUsuńasdfghf rozdział jest mega czekam na nn
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa tego co z tym byłym XD
życzę weny aniołku ten rodział ci wyszedł (jak z resztą wszystkie tw rozdziały )
@kocham_biebsa
narobiłaś mi chętki na naleśniki z nutellą XD
OdpowiedzUsuńpisz więcej proszę:)
OdpowiedzUsuńFajnie,że wróciłaś,mam nadzieję,że rozdziały będą się często pojawiać,bo piszesz bardzo fajnie.Czekam na nn
super. Ide po nalesniki i nutelle. <3
OdpowiedzUsuńmniam nalesniki. :) super piszesz kiedy nastepny?
OdpowiedzUsuńboze jesli to.opowiadanie nie skonczy sie szczesliwie to ja sue chyba powieszeXDDD super rozdzial:)
OdpowiedzUsuńsuper że wróciłaś, rozdział jest genialny i już nie mogę doczekać się następnego! mam nadzieję że będzie już niedługo :) xx @renee_rey
OdpowiedzUsuńTeraz już jestem kurcze pewna dlaczego akurat taka nazwa bloga! Były chłopak?! Tylko, żeby nie spieprzył wszystkiego! :/
OdpowiedzUsuńKocham czytać tego bloga ;)
OdpowiedzUsuń