- Julie, proszę, wyłącz to – powiedziałam z
przyzwyczajenia, gdy moja przyjaciółka pogłośniła lecącą akurat na MTV nową
piosenkę Justina Biebera. Dziewczyna zrobiła skruszoną minę i przełączyła na
inny kanał.
Minęły trzy miesiące od pamiętnego weekendu.
Pełne trzy miesiące, określane przeze mnie jako
„po”, ponieważ było tylko jedno „przed”. Przez te trzy miesiące nikt nie był
dla mnie tak wyrozumiały, jak Julie. Tylko ona wiedziała, co jest przyczyną
mojego parszywego humoru (konto na TT miałam anonimowe) i pomagała mi jak
mogła, zwłaszcza przez pierwszy tydzień.
Po tym, jak pijana zasnęłam w łóżku Julie
dziewczyna nie wypuściła mnie z niego przez cały następny dzień. Uparła się,
żebym leżała i nic nie robiła, tylko dokładnie opowiedziała jej cały weekend.
Posunęła się nawet do tego, że chciała zrobić mi obiad, chociaż czego jak
czego, Julie nienawidziła gotować. Wpadła na genialny pomysł, żeby zrobić mi
rosół… który wylała po jakiejś pół godzinie gotowania- stwierdziła, że jej nie
smakował. Zamiast tego zamówiła nam chińszczyznę i zajadając się Noodle Dan Dan
dokończyłam przerwaną opowieść.
Moja kochana Julie słuchała jak na belieberkę
przystało i jak na belieberkę przystało skomentowała:
- A niech no ja go tylko spotkam! Rodzona matka
go nie pozna… albo nie, bo buźkę ma za ładną. Jednak może kolanem w krocze…
nie! Co, jeśli nie mógłby wtedy mieć dzieci? Taki materiał genetyczny nie może
się zmarnować. Vera, kochanie, nie obraź się, ale jak bym go spotkała to jedyne
co bym zrobiła to zdjęcie.
- Z tego co pamiętam, już go spotkałaś i
potrafiłaś tylko stać i się na niego gapić. No i jeszcze krzyczeć na mnie –
odpowiedziałam jej. Gdy kac mi już przeszedł a żołądek był przyjemnie
napełniony najlepszą chińszczyzną z całego Nowego Jorku naszła mnie nawet
ochota pożartować.
- Wiesz, nigdy nie pomyślałam, że będziemy
normalnie gadać o Jus…
- Julie, proszę.
- Oh, jasne – dziewczyna lekko się zarumieniła –
ale pokaż mi jeszcze raz te zdjęcia.
To zdanie słyszałam w ciągu ostatnich paru godzin
niezliczoną ilość razy. Uśmiechnęłam się do przyjaciółki i podałam jej iPhone’a
z włączoną galerią. Mimo, że te zdjęcia wywoływały tyle bólu i tęsknoty nie
mogłam się zdobyć na to, żeby je usunąć, i w głębi duszy nie chciałam tego
zrobić. Jak miałam pozbyć się jedynej pamiątki z tego cudownego weekendu?
Zresztą Julie pewnie nie pozwoliłaby mi tego zrobić.
- Jesteście tacy uroczy… - powiedziała patrząc na
zdjęcie, na którym stykaliśmy się nosami.
- On nie lubi, jak mówi się, że jest uroczy –
opadłam na poduszki.
- Wiem, mówiłaś – powiedziała cicho.
***
Przez ten czas spędzony z przyjaciółką nauczyłam
się nie myśleć o Justinie i o tym, co by było, gdyby nie pojechał do tej
pieprzonej Kanady. Gdybyśmy mieli szansę… jednak takie myślenie do niczego nie
prowadziło, jedynie powodowało więcej bólu i tęsknoty. Z czasem nawet zaczęłam
chodzić na imprezy z Julie.
- Vera! – krzyknęła dziewczyna ze swojego pokoju
przed jednym z wyjść do klubu – nie widziałaś moich czarnych szpilek?
- Stoją w przedpokoju koło twojego płaszcza w panterkę
– odkrzyknęłam.
- Dzięki!
I tak było za każdym razem, co wcale mi nie
przeszkadzało. Przez tę całą sytuację z Jusem zbliżyłyśmy się do siebie jeszcze
bardziej, o ile to możliwe.
Wyszłyśmy do „Take me out NYC” koło dwudziestej drugiej
i gdy tylko przekroczyłam próg wiedziałam, że wieczór nie będzie zaliczał się
do udanych z prostej przyczyny. Po Julie przyszedł jakiś chłopak. Widząc
szeroki uśmiech na twarzy dziewczyny postanowiłam nie protestować, chociaż
wiedziałam, że prawdopodobnie noc znowu będzie nieprzespana.
Dotarliśmy do klubu po pół godzinie, chociaż
normalnie zajmowało nam to dziesięć minut, jednak były nienormalne aż korki.
- Co tu się dzieje? – zapytałam głośno, gdy przed
wejściem do klubu była bez mała kilometrowa kolejka. Spojrzałam na Julie i nie
oczekiwałam od niej żadnej odpowiedzi jednak dziewczyna zarumieniła się i
odwróciła głowę. To dało mi do myślenia… - Julie?
- Co? – zapytała siląc się na obojętny ton – ej,
Vera, patrz! Tamta dziewczyna ma chyba taką sukienkę jak ty, prawda?
Odwróciłam się we wskazanym przez nią kierunku,
jednak nie dojrzałam niczego podejrzanego. Gdy z powrotem obróciłam się w
kierunku przyjaciółki jej już nie było, co w sumie mnie nie zaskoczyło.
Zwłaszcza, że miałam na sobie rurki z wysokim stanem, bluzkę odsłaniającą pępek
z kwiatowym motywem i… lity. Znajcie mą silną wolę w obliczu pięknych butów,
ziemianie!
Na szczęście bramkarz, który akurat stał tamtego
wieczoru był moim znajomym i jakoś udało mi się wejść do klubu bez oczekiwania
w kilometrowej kolejce. Gdy tylko znalazłam się w środku zapaliłam papierosa i
poszłam w kierunku baru, bo czułam, że jakoś mi się nie spodoba ten wieczór na
trzeźwo (choć unikałam procentów od mojej randki z tatowym Shirazem). Barman
bez problemu podał mi podwójne Daiquiri, za co w większości odpowiedzialny był
mój mocny makijaż. W końcu nie miałam jeszcze dwudziestu jeden lat.
Sącząc leniwie drinka wypatrzyłam w tłumie wolny
stolik i uważając, by nie rozlać cennego napoju ruszyłam w jego kierunku. Już
prawie siedziałam na obitej w czerwoną imitację skóry kanapie, gdy po drugiej
stronie wygodnie rozsiadł się jakiś mężczyzna. Miał na około dwa siedem lat i
był dość przeciętny- na pewno nie określiłabym go mianem przystojnego.
Zgromiłam go wzrokiem.
- Przepraszam – zaczęłam – ale ja wypatrzyłam ten
stolik wcześniej.
Mężczyzna odwrócił spojrzenie od swojego
apetycznie wyglądającego drinka i spojrzał na mnie.
- Równie dobrze może pani usiąść ze mną – machnął
ręką w kierunku wolnej części sofy. Mówił z dziwnym akcentem, jakby pochodził z
okolic Meksyku. Taak, jego ciemna karnacja, czarne włosy i prawie czarne oczy
dobitnie wskazywały, że mógł być meksykaninem.
- Jaka pani – mruknęłam dość głośno, żeby
usłyszał mnie przez dudniącą muzykę – jestem Vera – wyciągnęłam dłoń w jego
stronę.
- Vera? – mężczyzna podrapał się po brodzie
badawczo na mnie patrząc – Scooter – potrząsnął moją ręką.
Scooter… hm, dość niespotykane imię a jednak je
skądś kojarzę.
- Jesteś tu sam? – zapytałam, by rozmową zabić
czas.
- Szczerze mówiąc, jestem tu służbowo – westchnął
– a ty?
- Miałam ostatnio dość ciężkiego doła i moja
przyjaciółka uparła się, że muszę wyjść z domu i kogoś poznać. Jak dla mnie to
dość głupi sposób, zwłaszcza, że za moje samopoczucie odpowiedzialny był
chłopak – wzruszyłam ramionami. Dlaczego mu to powiedziałam? – ale nie ważne.
Jaka to praca pozwala ci spędzać sobotnie wieczory w klubie? Chętnie bym
przyjrzała jej się bliżej.
Scooter zaśmiał się nisko.
- Nie sądzę, że miałabyś szansę w moim zawodzie.
Jestem ochroniarzem.
Z właśnie nabytym respektem spojrzałam ponownie na
jego mięśnie.
- Ochroniarzem? Kogo ochraniasz?
- Przykro mi. Ściśle tajne.
Mimo, że jego słowa mogły zabrzmieć odstraszająco
przeczył im miły uśmiech i ciepło patrzące oczy.
Nim się zorientowałam, była już prawie pierwsza.
Całkiem fajnie rozmawiało mi się ze Scooterem… jednak muszę pamiętać, jak
skończyła się moja ostatnia weekendowa znajomość. Kacem i tygodniowym ryczeniem
w poduszkę. Absolutnie nie mam ochoty na coś takiego jeszcze raz.
- Hej, Scooter – powiedziałam więc – ja już będę
się zbierać.
Chłopak wykrzywił usta w podkówkę.
- To do następnego razu – usłyszałam.
- Do następnego razu.
Nie zatrzymywana przez nikogo skierowałam się ku
wyjściu z klubu myśląc o moim nowym znajomym, ale przed wyjściem postanowiłam
wypić jeszcze jednego drinka. Ruszyłam w stronę baru… co było dużym błędem.
Bardzo dużym.
__________________________________________________________________________
Bardzo bardzo bardzo przepraszam za tak długie oczekiwanie na rozdział, ale niestety """złośliwość rzeczy martwych""".
W ramach rekompensaty następny rozdział pojawi się jutro.
W ramach rekompensaty następny rozdział pojawi się jutro.
A.
Jeny Justin Ty bydlaku! Po prostu go nienawidzę >.<
OdpowiedzUsuńBiedna Vera.
Kurczę założę się, że przy tym barze spotka Juss'a.
No nic rozdział świetny <3
Czekam na nn :)
@Kwiatkowska04 // 2191-justinbieber-fanfiction.blogspot.com
I jest moje nn! Dziewczyno, jesteś niesamowita. Justin to idiota, nie cierpię go. Ugh, pewnie teraz spotka Justina, on przeprosi i pomyśli, że wszystko będzie ok! Uch, nie będzie, debilu, olałeś ją. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńa jak julie z justinem tam jest i cos odwali? albo sie caluje on z kims agh!
OdpowiedzUsuńHa tam bedzie Jus :))))
OdpowiedzUsuńświetny , czekam na nn <333333333
OdpowiedzUsuńŁatwo się domyślić ,że przy barze będzie Justin;-) Rozdział jest fajny:) Już się nie mogę doczekać nn!(Nie wierzę,że będzie jutro!!!:D)
OdpowiedzUsuńJej tak czekałam na ten rozdział ;) świetny
OdpowiedzUsuńAaa kocham to!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńLove love love you!:-*
OdpowiedzUsuń